Tysiąc snów morświnów

Tysiąc snów morświnów

Zapraszamy do poznania jednej  z najmniej znanych tajemnic wyspy Wolin…

Tysiąc snów morświnów

Przez bardzo długi okres czasu  nikt z niekwestionowaną pewnością nie potrafił powiedzieć jak to się dokładnie zaczęło. Podobnie mają  się przecież sprawy z innymi rzeczami ulotnymi niczym obłoki na letnim nieboskłonie. Takimi jak okoliczności narodzin bóstw, historie żywotów wszelkich proroków,  zagadki map prowadzących do miejsc ukrycia pradawnych skarbów i niezbadane labirynty  podziemnych korytarzy pochodzących z wszelkich możliwych epok.

Wydarzyło się to na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego, Tam gdzie zimne na ogół fale, wraz z niezliczoną ilością okrętów  strąciły na  dno morza mocarne niegdyś miasto. Wody te od zawsze były domem morświnów – tajemniczych  zimnokrwistych  krewniaków delfinów.

Jest wiedzą tajemną daną zaledwie nielicznym ta dziwna  rozmyta świadomość tego, że wszelkie marzenia senne pochodzą z rozkołysanych głębin morza. Większość ludzi ani tego nie pamięta, ani nawet nie przeczuwa. Tymczasem tylko w kołysce fal rodzą się obrazy każdej nocy napływające hojnie nad miasta wsie i miasteczka. W ten sposób dopełnia się pradawny cykl  z czasów kiedy całe życie zaklęte jeszcze było w rozkołysanym kręgu wód. Przecież stamtąd wszyscy pochodzimy. Cóż zatem dziwnego, że nasze sny jak szkarłupnie przylgnęły do podwodnego królestwa?

Skoro jednak my sami dawno opuściliśmy przyjazny nam dom wód,  to jak jest możliwym, aby nasze sny wciąż przędły swe ulotne zwoje w jego opustoszałych komnatach.

Któż jednak powiedział, że owe płynne królestwo pozostaje opustoszałe?  Jedynie  wybitnie ludzka kategoria pychy pozwala nam sądzić, że tam gdzie nie ma nas, nie ma nic. Bynajmniej, nawet jeśli my sami  zdradziliśmy podwodny świat nie oznacza to bynajmniej, że stał się on opustoszały. Pod spienioną koronką fal wciąż ukrywa się życie zaklęte w nieprzeliczonych labiryntach niepojętych odmian.

Było to dawno dawno temu, zanim jeszcze wymyślono Hypnosa, Ikelosa, Morfeusza i Fantasosa i  zanim bez reszty zapomniano o tym gdzie rodzą się nasze sny. Nad Brzegiem Bałtyku u ujścia rzeki Odry na tajemniczej wyspie Wolin dumne mury wznosiło miasto Winieta jedno z najpiękniejszych miast świata. Mieszkańcy tego niezwyciężonego grodu przez wiele wieków żyli dostatnio i szczęśliwie. Powiadają, że nie tylko co która komnata w owym mieście zbudowana była z bałtyckiego złota – bursztynu, ale i całe domy zdarzało się tam wznosić z tego właśnie drogocennego budulca.  Z powodu bogactwa miasto to przyciągało uwagę wszelkich potęg marzących o jego zdobyciu. Pomimo rozlicznych prób podejmowanych przez dzikich Wikingów, barbarzyńskich Germanów i okrutne plemiona słowiańskie Winieta pozostawała niezdobyta. Miasto – choć od dawna pochwycone w sidła własnego przepychu –                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   starało się żyć w harmonii z naturą.  W Winiecie istniały więc święte gaje w których każdy mógł znaleźć ukojenie i kontakt z  duchem przyrody a dzięki bramie morskiej z murami okalającymi imponującą  zatokę samo morze uważane było za honorowego mieszkańca grodu.

To do tej właśnie zatoki każdego dnia przypływało stado morświnów – ulubieńców morskich bóstw. Podwodni wędrowcy przemierzali Bałtyk w szerz i wzdłuż nieodmiennie wracając do Winiety na nocny spoczynek. Mieszkańcy miasta otaczali morświny najwyższą czcią.  W mieście powszechna była prastara wiedza o tym, że wszystkie ludzkie sny pochodzą z głębin morza.   Mieszkańcy Winiety wierzyli, że najważniejsze ludzkie marzenia senne są darem morświnów. Małym dzieciom i przybyłym podróżnym często powtarzano:

– Aby człowiek mógł zapamiętać swój sen musi go najpierw wyśnić morświn.

Niestety pewnego dnia zdarzył się potworny wypadek. Synowi jednego z wodzów Winiety przyśniła się łódź unosząca go ku nieznanemu brzegowi. Sądząc, że to zwiastun nakazujący mu wyruszyć w drogę załadował niewielką łódź i wraz z trzema towarzyszami wyruszył na północ.

Nie minęło kilka godzin gdy rozszalał się potężny sztorm. Fale wyższe od sosen z przybrzeżnego lasu przewalały się przez kipiącą topiel. Strach niczym zbłąkany kocur zaczął  niebezpiecznie ocierać się o burty łodzi miotanej niczym dziecięca zabawka.  Młodzieńcy poczuli, że oto nastała ich ostatnia podróż. W tej samej chwili gwałtowny poryw wiatru zdruzgotał ich maszt wypełniając wnętrze łodzi lodowatą wodą, na krótki moment szczere serca przeszył gwałtowny powiew przerażenia. Byłby ich niechybnie porwał w szaleństwo paniki  gdyby nie nagła przyjazna obecność którą nieoczekiwanie wszyscy odczuli.  Nie zdążyli nawet  wykrzyknąć do siebie słów otuchy gdy w wodzie obok łodzi  zamajaczyły znajome kształty morświnów płynących wprost do tonących. To wystarczyło aby przywrócić żeglarzom odwagę i godność w ostatnich chwilach życia. Ich ciała były stracone, jednak z duszami stało się coś przedziwnego. Oto w dramatycznej chwili morświny nie były  w stanie uratować ich materialnych powłok pochwyconych przez żywioł. Jednak dzięki prastarej więzi snów zdołały ocalić ich dusze splatając je z własnymi morskimi duszami, w ten sposób ocalała choć cząstka młodzieńców  z Winiety. Nazajutrz morze zwróciło ich ciała wyrzucając je martwe na plażę nieopodal miasta  Oszalały z rozpaczy ojciec przywódcy wyprawy uznał, że winę za tragedię ponoszą morświny. Nieświadomy tego co czyni pod osłoną nocy zakradł się do zatoki w której spali morscy wędrowcy, jego nóż ostry jak gniew raz po raz spadał na kolejne ciała  wypełniając złowróżbnym szkarłatem całą zatokę. W ten sposób własnoręcznie uśmiercił całe stado nocujące w miejskiej zatoce. Niewinna krew splamiła morze

Nieszczęśnik nie wiedział,  że  dusze jego syna i towarzyszy znalazły schronienie w ciałach morświnów które własnoręcznie  wymordował.  Nieopisany gniew ogarnął morze zranione śmiercią swoich ulubieńców.  Tej samej nocy spienione fale dwukrotne przewyższające najwznioślejsze wieżyce Winiety  zagarnęły w bezdenną ciemność podmorskich głębin cały potężny gród.  Gdy o poranku  w pobliże miejsca w którym wznosiło się miasto przybyli podróżujący do niego kupcy nie można było już nawet wskazać miejsca w którym Winieta pyszniła się swym przepychem. Po mieście nie pozostał najmniejszy nawet ślad, zupełnie jak gdyby niewidzialna ręka oderwała je od krajobrazu i cisnęła w bezdenną otchłań.

Od tamtej pory w przybrzeżnych wodach obmywających wąskie klifowe plaże wyspy Wolin odnaleźć można niezwykłe kamienie. Wtajemniczeni powiadają, że są to sny morświnów które od nocy zagłady Winiety w tym miejscu zamieniają się w pełne mocy kamienie. Potrzeba odwagi i  niezwykłej wrażliwości aby móc je odnaleźć i wyłowić spod wody. Jeśli jednak się to uda kamień taki gwarantuje posiadaczowi nadejście snów wnoszących w jego życie moc. Wystarczy jedynie sypiać z nim ułożonym obok łóżka lub przechowywać go pod własną poduszką.