Wodny Olbrzym
Czy słyszeliście już kiedyś opowieść o Wodnym Olbrzymie? Pewnie nie, sam przecież dopiero co ją poznałem, niesioną przez zachodni wiatr, pieszczący zielone czupryny buków. Skoro jej nie znacie, to pozwólcie, że wam ją opowiem.
Pewnego razu, dawno, dawno temu, kroczył przez naszą krainę Wodny Olbrzym. Był tak ogromny, że jego głowa z rzadka tylko prześwitywała przez warstwę chmur, w której niknęła. Szedł podobno z odległej Skandynawii, gdzie urodził się jako niepokorne jezioro. Nie mógł jednak pogodzić się ze swoją naturą, przywiązany do jednego miejsca. W jego tafli przez nieskończenie wiele nocy i dni widać było odbicia latających ptaków, rozbudzających w nim tęsknotę za przygodą czekającą tuż za widnokręgiem. To właśnie owa tęsknota napełniła go siłą, dzięki której postanowił powstać i – przybierając postać Wodnego Olbrzyma – obejść świat dookoła. Jego wodne ciało przemożną siłą woli zdołało uformować się na podobieństwo gigantycznego człowieka. Nogi i ręce olbrzyma były tak długie, że nie dało się ich objąć wzrokiem. Jego sylwetka raz przybierała barwę granatową jak burzowa chmura, innym razem tak kryształową, że niemal stawała się przeźroczysta. Kiedy kroczył, całe jego ciało bulgotało i falowało niespokojnie, to kurcząc się, to znowu rozciągając.
Zresztą z tym jego powolnym przemarszem było kłopotu co niemiara. Gdzie Olbrzym przystanął, tam zaraz powstawało jakieś oczko wodne, mały staw czy pomniejsze jeziorko. Nie zawsze wypadało to najpomyślniej, gdyż wędrowiec ten nie grzeszył uważnością. To tu, to tam podtopił tego i owego. Niejednemu też zupełnie przez przypadek zamienił podwórko w bagnistą sadzawkę. Jego potężne kroki dudniły jak łoskot gromu, jego cień zaś przesłaniał słońce na wiele godzin przed tym, jak on sam pojawiał się na horyzoncie.
Kiedy tak wędrował, trafił w końcu do Puszczy Bukowej, która niezwykle mu się spodobała. Nic zatem dziwnego, że postanowił pozostać w niej nieco dłużej. Szczególnie upodobał sobie skraj lasu w okolicach małej osady o nazwie Glinna. Siadywał tam i spoglądał na szumiącą połać lasu, która – jak mu się zdawało – śpiewała dla niego rzewną pieśń.
Upodobania Olbrzyma martwiły nieco mieszkańców Glinnej. Coraz mniej mieli bowiem słońca, przesłanianego przez wielkoluda, za to coraz więcej bagnisk i stawów w miejscach, gdzie ten przesiadywał. Wszystko to byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie późniejsze wydarzenia.
Pewnego dnia na skraju lasu pasła owce córka młynarza – piękna Agata. Była to dziewczyna nie tylko bardzo urodziwa, lecz także mądra i wrażliwa. Nic dziwnego, że wszyscy młodzieńcy z okolicy podkochiwali się w niej, mniej lub bardziej skrycie. Tego dnia dziewczyna doglądała stada z tak wielkim skupieniem, że nie spostrzegła, kiedy nadszedł Olbrzym. Ten zaś, gdy tylko ją ujrzał, nie mógł już oderwać od niej oczu – tak bardzo mu się spodobała. Przemówił do niej delikatnie, a jego głos brzmiał jak szemrzący potok – był uspokajający i pełen cichej mocy:
– Piękna dziewczyno, pozwól, że coś dla ciebie wyczaruję.
Agata zaśmiała się i odparła wesoło:
– Niczego mi nie trzeba, wysoki panie, ale dziękuję za komplement.
Olbrzym też się roześmiał, urzeczony jej skromnością i odwagą. Jego śmiech zadudnił niczym echo armatniego wystrzału i rozniósł się po okolicy. Nie dość, że dziewczyna się go nie bała, to jeszcze niczego od niego nie chciała. Na co dzień przywykł raczej do ludzi próbujących uzyskać od niego jakieś wsparcie, pomoc lub bogactwa, które podobno niósł ze sobą w swoim wodnym ciele. Urzeczony odszedł więc powoli w głąb lasu, kreśląc na pożegnanie jedynie tęczę na niebie, tak aby jej koniec wypadł u stóp córki młynarza.
Od tej pory Olbrzym codziennie wyglądał pięknej Agaty, jeszcze częściej podchodząc pod domy Glinnej. Innym młodzieńcom nie spodobał się ten dziwny konkurent, tym bardziej że dziewczyna coraz życzliwiej spoglądała na potęgę wody, z takim uporem jej wypatrującej. Rozgniewało to wreszcie wieśniaków tak bardzo, że postanowili rozprawić się z nieproszonym gościem.
Za stodołą kołodzieja Jana, między kępami pokrzyw, rosły dorodne krzewy bielunia, jego wonne białe kwiaty były równie piękne, co zdradzieckie. Chłopi zerwali wszystkie rośliny, wytoczyli z miejscowej piwnicy cztery ogromne beczki wina, odszpuntowali je po kolei i do każdej wrzucili kilkanaście trujących kwiatów. Wymieszawszy dokładnie trunek, poturlali pełne beczki na skraj łąki, a następnie jeden z mężczyzn krzyknął do olbrzyma:
– Słuchaj, wielkoludzie! Mamy tu coś dla ciebie, spróbuj no tylko!
Olbrzym, rozkochany już bez pamięci w córce młynarza, stracił wrodzoną czujność i połknął beczki, jedną po drugiej.
Na to właśnie liczyli wieśniacy. Gigantowi natychmiast zaszumiało w głowie od zatrutego wina i zaczął się niebezpiecznie słaniać na nogach. Wtedy chłopi z Glinnej podczepili do dwóch wozów zaprzężonych w ósemkę koni długie powrozy i przejechali obok olbrzyma, podcinając mu nogi.
Otumaniony kolos zachwiał się i bezwładnie runął na ziemię, na powrót zamieniając się w wodę. Osłabiony niespełnionym uczuciem oraz podtruty winem nie mógł już powstać i pozostał jeziorem na zawsze.
Jednak zazdrośni młodzieńcy z Glinnej bardzo się przeliczyli. Agata nie zapomniała bowiem o olbrzymie i żadnego z nich nigdy nie pokochała. Nadal pozostała serdeczna, lecz do starości samotnie prowadziła rodzinny młyn. Często za to widziano, jak udawała się nad brzeg olbrzymiego jeziora i długo w nim pływała. Tym, którzy to widzieli, wydawało się wręcz, że woda sama unosi dziewczynę na powierzchni, niosąc ją daleko od brzegu, to znowu bezpiecznie sprowadzając na ląd.
Co do samego Olbrzyma, to cóż: do dzisiaj jeszcze, spoglądając dostatecznie długo na mapę Puszczy Bukowej, można w kształcie jeziora Glinna rozpoznać zarys jego potężnej sylwetki.
Do dziś także z legendą tą związany jest niezawodny sposób na sprawdzenie siły dziewczęcej urody. Jeśli panna chce się przekonać, czy jest prawdziwą pięknością, musi o zmierzchu wykąpać się w jeziorze Glinna. Jeśli jest równie piękna, jak córka młynarza, Agata, to po jej wyjściu z wody tafla jeziora staje się gładka jak lustro. Powiadają, że to Olbrzym, urzeczony urodą kąpiącej się dziewczyny, przypomina sobie piękną wybrankę i uspokaja się, śniąc o niej głęboko swoje wodne sny.